Aleksandra Zając urodziła się w Jastrzębiu-Zdroju. Od dziecka rysowała. Pamięta jak szybko zapełniała z trudem zdobyte przez tatę ryzy papierów. Wymyślała dialogi i tworzyła własne historie, których podstawę stanowiły przeczytane wcześniej książki, obejrzane lub opowiedziane bajki. Takie były początki. Trochę później uczęszczała na zajęcia plastyczne dla dzieci, które prowadziła artystka Renata Dziadek. Tam miała dostęp do całej gamy różnych środków plastycznych oraz twórczą przestrzeń, w której mogła spędzać czas po szkole.
Po okresie spędzonym w gimnazjum stanęła przed wyborem szkoły średniej. Chociaż oczywisty wydawał się kierunek plastyczny, zdecydowała się na kameralne liceum ogólnokształcące prowadzone przez Siostry Salezjanki. Rysowanie miało być jeszcze traktowane jako hobby, ale myśląc o swojej przyszłości brała już pod uwagę studia na Akademii Sztuk Pięknych. Okazało się jednak, że na egzaminach wstępnych wymaga się potwierdzonej maturą wiedzy z historii sztuki – przedmiotu, którego w swojej szkole nie miała, a zbyt późno zorientowała się, że nie jest w stanie sama nadrobić tej wiedzy. Odpuściła, wybierając studia polonistyczne na Uniwersytecie Wrocławskim. Lubiła literaturę, jednak wybór tego kierunku był dużym kompromisem, jak sama mówi – głosem rozsądku. Trzy lata studiów uzmysłowiły jej, że nie odnajdzie się w roli polonistki. Po obronie pracy licencjackiej wróciła do domu, kolejny raz stając przed trudnym wyborem i pytaniem co dalej? Jeszcze przed wyjazdem na studia uczęszczała na zajęcia Studium Rysunki i Grafiki w Miejskim Ośrodku Kultury w Jastrzębiu-Zdroju (prowadzone przez Darka Gajewskiego, później Piotra Bąka), dlatego po powrocie pierwsze kroki skierowała właśnie tam. Ciągnęło ją do osób, które podobnie patrzą na świat. Ponieważ rysunek ponownie stawał się dla niej nieodłącznym elementem życia postanowiła, że będzie zdawać na uczelnię artystyczną. Podeszła do egzaminów wstępnych w Instytucie Sztuki Uniwersytetu Opolskiego i została tam, nie decydując się już na egzaminy w ASP.
Studia w Opolu to była dobra decyzja, kameralne środowisko, świetnie wyposażone pracownie i moim zdaniem poziom nieuwłaczający Akademiom Sztuk Pięknych. W końcu też poczułam, że wreszcie jestem „wśród swoich”. Instytut stawiał na nowe media i technologie, ale nie przeszkadzało to w niczym, żeby rozwijać się w rysunku i wplatać go w projekty z różnych dziedzin. Często słyszałam, że moje prace są „ilustracyjne”, co dla jednych wykładowców było atutem, dla innych mniej, ale przeczuwałam już, że to może być mój zawód – nie tylko hobby, że mogę przekuć swój rysunek w zawodową formę. Na studiach zaczęłam brać udział w różnych konkursach, mogłam więcej czasu poświęcić ukochanym książkom, w końcu również z tej wizualnej strony. Razem z moją promotorką Magdą Hlawacz, zainicjowałam „Ilustragan” – cykliczne wydarzenie w Opolu, które odbywa się do tej pory. Zbierają się tam ludzie, którzy lubią opowiadać obrazem różne historie – tłumaczy Ola Zając.
Szukając miejsca na odbycie praktyk studenckich trafiła do Łodzi, do nieistniejącego już miejsca na Piotrkowskiej – wydawnictwa Ładne Halo. Z właścicielką Joanną Gusztą miała okazję uczestniczyć w targach książki odbywających się w tym czasie w Warszawie. To było dla niej ciekawe doświadczenie, pierwszy raz mogła zobaczyć takie wydarzenie z perspektywy wydawcy.
Innym ważnym wydarzeniem, w którym brała udział i z którego inspiracje czerpie do dzisiaj, były organizowane w Bolonii Targi Książek dla Dzieci (Bologna Children's Book Fair). Jak sama wspomina:
Wybrałam się tam jakoś niebawem po tych praktykach w Łodzi. To jest takie gigantyczne święto książek dla dzieci, panele dyskusyjne, wystawy, no i stoiska, na których można na żywo zobaczyć najpiękniejsze książki z całego świata, a nierzadko też spotkać ich twórców i ilustratorów. Na te targi wybierają się też całe rzesze ilustratorów, którzy chcą się pokazać i nawiązać nowe kontakty, stoją w ogromnych kolejkach do wydawców ze swoimi teczkami rysunków albo tabletami z portfolio. Ja tam byłam bardziej w roli turystki, za bardzo onieśmielona żeby pokazać swoje prace, ale to ile wchłonęłam wrażeń, inspiracji i piękna, czuję mocno do dzisiaj.
Na studiach zaczęła rysować Dziksy, które w przyszłości w zmienionej nieco formie staną się bohaterami książek o uczuciach.
To słowo – Dziks, powiązane jest z takimi stanami emocjonalnymi, które pojawiają się znikąd, ale trudno je zignorować, bo to też jesteśmy my. Czasami czujemy się trochę nienaturalnie, czasami nie jesteśmy sobą, powiemy coś i za chwilę żałujemy. Te Dziksy towarzyszyły mi przez całe studia, nawiązywał do nich nawet mój dyplom artystyczny. Zrobiłam duże, wielkoformatowe rysunki tych Dziksów i połączyłam je z ceramicznymi formami. W części teoretycznej licencjatu napisałam o renesansie książek dla dzieci. Interesowały mnie widoczne zmiany zachodzące na rynku książek i to zarówno tematyczne jak i stylistyczne – tłumaczy Ola.
Przez cały okres studiów brała udział w różnych konkursach, jednak bez większych sukcesów. Gdy w 2014 r. wydawnictwo Dwie Siostry ogłosiło pierwszą edycję konkursu Jasnowidze (to międzynarodowy konkurs, którego przedmiotem jest projekt ilustrowanej książki dla dzieci), pewnie nie zdawała sobie sprawy, że zaczyna się dla niej największa (jak dotąd) zawodowa przygoda. Co ciekawe konkursu nie wygrała, była jednak na liście finałowej i wzięła udział w wystawie pokonkursowej. Otrzymała także wiadomość od wydawnictwa z chęcią podjęcia dalszej współpracy. Na tę trzeba było poczekać jednak… kilka lat. W międzyczasie obroniła pracę magisterską, którą w całości poświęciła dość młodemu wtedy zagadnieniu na polskim rynku wydawniczym, jakim jest picturebook, wyszła za mąż i podjęła pracę w firmie projektującej gry komputerowe. Wspomina:
W tej firmie pracowałam z ludźmi z różnych środowisk zawodowych, którzy wspólnie muszą zrobić grę. To było fajne, bo uczyliśmy się od siebie nawzajem, chociaż każdy miał tam inne zadania. To mi pokazało jak można pracować w branży kreatywnej. Uświadomiło mi również, że to moje rysowanie ktoś traktuje poważnie, docenia i mogę z tego żyć. Przyszedł jednak taki czas, że z mężem postanowiliśmy coś zmienić w naszym życiu i… wróciliśmy do Jastrzębia.
W rodzinnym mieście przez chwilę pracowała jako stażystka w Miejskim Ośrodku Kultury, potem znalazła zatrudnienie w jednej z lokalnych firm projektowych. I wreszcie nadszedł ten dzień, jak wspomina:
To był dzień w którym wiesz, że nic szczególnego już się raczej nie wydarzy. Po pracy jesz obiad, opadasz na kanapę i po prostu próbujesz złapać oddech przed następnym dniem. I w taki wieczór dostałam maila od wydawnictwa Dwie Siostry z propozycją współpracy. Przysłały mi tekst od Tiny, do którego miałam stworzyć próbne ilustracje. Tekst był o uczuciach a Dwie Siostry pamiętały moje Dziksy. Ilustracje się spodobały i zaczęła się moja półroczna, niesamowita podróż. Ta podróż nie była łatwa, bo po ośmiu godzinach pracy na etacie wracałam do domu i siadałam do pracy nad książką, którą kończyłam o 2-3 nad ranem. Chyba tylko dzięki wsparciu męża i moich rodziców nie umarłam wtedy z głodu. Dodatkowo zaczynał się okres pandemii, toczyła się ta cała burza dookoła, ale na szczęście miałam swój wentyl, odskocznię – ostrzyłam ołówki, zakopywałam się w kartkach i mogłam rysować. Mogłam też bardzo mocno zastanowić się nad swoimi własnymi uczuciami, gdzie one są i co rzeczywiście robią.
Książka „Co robią uczucia” ukazała się w 2020 roku i w niedługim czasie stała się bestsellerem. To pozytywne zamieszanie wokół niej było dużym zaskoczeniem zarówno dla wydawcy jak i samych autorek, gdyż wydana została z poczuciem, że będzie to publikacja niszowa. Tymczasem została przetłumaczona na 26 języków i do dnia dzisiejszego zdobywa wyróżnienia i nagrody m.in.: wyróżnienie literackie w konkursie Książka Roku 2020 polskiej sekcji IBBY; pierwsze miejsce w plebiscycie blogerów Lokomotywa w kategorii „Od A do Z”, nagroda w konkursie Lista Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej za rok 2020 w kategorii najlepszych polskich współczesnych książek dla dzieci i młodzieży, Najlepsza Książka Dziecięca Empiku w konkursie Przecinek i Kropka za rok 2020, wyróżnienie "must have" 2022 Łódź Design Festival czy jedna z najlepszych książek dla dzieci 2022 r. według "The Sunday Times".
Autorki zapraszane są na spotkania, uczestniczą w festiwalach i targach książek w Polsce i zagranicą. Prowadzą warsztaty, w których chętnie biorą udział zarówno dzieci, jak i dorośli. Podczas tych spotkań każdy może opowiedzieć o swoich uczuciach i przedstawić je w formie rysunkowej.
Nasza druga wspólna książka „Co lubią uczucia” ukazała się na rynku w 2022 roku. Od początku czułyśmy, że nie chcemy powielać rozwiązań z pierwszej. Intuicyjnie chciałyśmy zrobić książkę ciut bardziej narracyjną, Tina napisała wspaniały tekst o relacjach, jakie mogą ze sobą tworzyć uczucia, ja w ilustracjach dodałam więcej koloru. Myślę, że ta książka może mieć nawet trochę inne grono odbiorców, ale to jest fajne, bo w zamyśle właśnie chciałyśmy zrobić książkę, która jest częścią serii, ale nieco w innej formie – dodaje ilustratorka.
Książka już została przetłumaczona na francuski i włoski. W przygotowaniu w języku hiszpańskim, angielskim, niemieckim, słowackim, łotewskim i chińskim. Została także doceniona w "Rankingu książek wg Michała Nogasia" (Radio Nowy Świat) z grudnia 2022 oraz w podsumowaniu roku Culture.pl: "Rok 2022 w literaturze: Kameralnie, lecz z rozmachem”.
Bardzo nas cieszy, że książki o uczuciach są przez tyle osób zauważone i docenione. Pokazuje też wyraźnie jaki temat uczuć jest potrzebny i że dobrze chociaż na chwilę z własnymi uczuciami pobyć, przyjrzeć się im. Dzięki Dwóm Siostrom i Tinie odkopałam marzenie, które było mocno zakorzenione, ale czekało na swój czas. Plan na przyszłość jest taki, że chcę być blisko książek i móc rysować – podsumowuje Ola Zając.
Autor: Katarzyna Gardecka